Wywiad Prezesa Zarządu "Społem" Lubelskiej Spółdzielni Spożywców dla "Społemowca Warszawskiego"
W "Społemowcu Warszawskim" nr 1, ze stycznia br., na stronie tytułowej, ukazał się wywiad z Mieczysławem Zapałem – prezesem Zarządu "Społem" Lubelskiej Spółdzielni Spożywców w Lublinie, która w tym miesiącu będzie obchodziła jubileusz 100-lecia istnienia. Wywiad, zatytułowany: "Lubiana – Sprawdzona – Solidna", przeprowadził redaktor Jarosław Żukowicz.
Oto treść tego wywiadu.
– "Społem" Lubelskiej Spółdzielni Spożywców w styczniu stuknie setna rocznica istnienia. Zacznijmy więc od pytania o kondycję szacownej Jubilatki?
– Skromnie rzecz ujmując, jest… nie najgorzej. Do interesu nie dokładamy, finanse zdrowe, każdy kolejny rok zamykamy wynikiem dodatnim, pomnażamy majątek. Bez fałszywej skromności możemy też pochwalić się pierwszym miejscem w Lublinie jeśli idzie o ilość sklepów. 38 naszych placówek handlowych, plus 4 piekarnie i cukiernia, zatrudniające ponad 450 osób, stawiają nas w rzędzie poważnie liczących się firm na lubelskim rynku biznesowym.
– Co na to konkurencja?
– Ten temat, oczywiście, spędza sen z oczu. Na szczęście warunki są jasne – co miało powstać z sieciowych marketów już powstało, wiemy więc czym dysponują i z czym wychodzą na rynek. I na to trzeba znaleźć sposób. Diabeł tkwi w szczegółach, choć nie takie one znów małe. Nasza broń to jakość towaru i obsługi. Ale także wygoda, gdyż zawsze jesteśmy pod ręką. Może grają tu też pewną rolę sentymenty bo przecież obsługiwaliśmy i obsługujemy całe pokolenia. Nie bez kozery skrót LSS od nazwy Lubelska Spółdzielnia Spożywców rozwijamy też jako Lubiana – Sprawdzona – Solidna.
– Zatem tradycja zobowiązuje.
– Odpowiem nie wprost, zaczynając od tego, że spółdzielczość to przede wszystkim idea służby dla społeczeństwa. I to jest ta sól ziemi. Pracujemy dla zysku – jasne, lecz równocześnie stanowimy pewną wspólnotę wyrosłą właśnie na tej tradycji. Naszych dwa i pół tysiąca członków wiążą z sobą nie tylko wypłaty dywidendy czy karty rabatowe ale przede wszystkim wiele wspólnie realizowanych inicjatyw. To spotkania, wyjazdy turystyczne, ale też udział w przedsięwzięciach na rzecz miasta. Wspieramy projekty organizacji społecznych, klubów sportowych, szkół, uczestniczymy w imprezach kulturalnych. Tu znów muszę się pochwalić, że na przykład na dorocznym święcie chleba dorocznie zbieramy nagrody za nasze produkty. I jeszcze raz wrócimy do tradycji – nasze pieczywo robimy na tradycyjnych recepturach. To po prostu musi smakować i – co widać po sprzedaży – smakuje.
Co zaś do zobowiązań – myślę że potrafimy im sprostać. Zamiast zapewnień dowody, choćby takie jak te najświeższe czyli Lubelski Orzeł Biznesu za całokształt działalności czy Dyplom Polskiego Producenta Żywności certyfikowany przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
– Czy praca u was przyciąga młodych?
– U nas pracuje się długo, nie ma szybkiej rotacji. Ale w ostatnich latach przybyło młodych. Oni się sprawdzają. Swego czasu urząd pracy przysłał mi 14 praktykantów. Przypadliśmy sobie do gustu. Wszyscy zostali. A swoją drogą rynek pracy w Lublinie to trudny temat. My ludzi nie rozpieszczamy płacowo, dajemy jednak stabilność, fundusz socjalny i chyba dość sympatyczną atmosferę pracy czyli, że powtórzę, to wszystko co ma swoje źródło w założeniach spółdzielczości.
– Jak idą przygotowania do jubileuszu?
– Jak wszystko u nas – spokojnie i planowo. Na pewno cenną, zapewne także dla historyków, rzeczą będzie specjalne wydawnictwo – dobrze udokumentowana i bogato ilustrowana kronika "100 lat Lubelskiej Spółdzielni Spożywców". O izbie pamięci nie wspominam – mamy ją od dawna. Oczywiście liczymy na zawsze pełnych werwy naszych seniorów. Ta "dojrzała młodzież" spotykająca się aktywnie co dwa tygodnie i corocznie wyruszająca na wojaże po Polsce na majówkę seniorów to przecież żywa tradycja. Mówię tu też o sobie. Do niedawna jeszcze byłem honorowym członkiem klubu seniora. Teraz dorosłem wiekowo do roli członka rzeczywistego.
– Czego życzyć dostojnej Stulatce u progu drugiego stulecia?
– Nie zapominajmy, że ta stulatka jest całkiem żwawa i nowoczesna. Jako pierwsi w Lublinie wprowadziliśmy zakupy internetowe. Mało kto dziś o tym pamięta, że w tej formule sprzedaży byliśmy tu prekursorami. A co ciekawe – od razu chwyciło. Szły nawet zamówienia z Ameryki od Polonusów dla tutaj mieszkających rodzin. Czy muszę wobec tego dodawać, że od dawna mamy wszystko skomputeryzowane – i biuro, i placówki handlowe. Ani nam się też śni spoczynek na jubileuszowych laurach. Planujemy dwa duże zadania inwestycyjne związane z modernizacją, a może i budową nowych obiektów w miejsce już istniejących. Na pewno więc przydałyby się dodatkowe środki na rozwój i modernizację majątku trwałego. Ale tu spokojnie, kredytów brać nie lubimy wychodząc z zasady, że tak krawiec kraje jak materii mu staje. A co do życzeń – jedno skromne – by nam w naszej spółdzielczej pracy nie przeszkadzano. Bo z resztą damy sobie radę. Chęci do pracy nam nie brak, potrafimy robić to co robimy no i mamy w końcu nie byle jakie doświadczenie.
W "Społemowcu Warszawskim" nr 1, ze stycznia br., na stronie tytułowej, ukazał się wywiad z Mieczysławem Zapałem – prezesem Zarządu "Społem" Lubelskiej Spółdzielni Spożywców w Lublinie, która w tym miesiącu będzie obchodziła jubileusz 100-lecia istnienia. Wywiad, zatytułowany: "Lubiana – Sprawdzona – Solidna", przeprowadził redaktor Jarosław Żukowicz.
Oto treść tego wywiadu.
– "Społem" Lubelskiej Spółdzielni Spożywców w styczniu stuknie setna rocznica istnienia. Zacznijmy więc od pytania o kondycję szacownej Jubilatki?
– Skromnie rzecz ujmując, jest… nie najgorzej. Do interesu nie dokładamy, finanse zdrowe, każdy kolejny rok zamykamy wynikiem dodatnim, pomnażamy majątek. Bez fałszywej skromności możemy też pochwalić się pierwszym miejscem w Lublinie jeśli idzie o ilość sklepów. 38 naszych placówek handlowych, plus 4 piekarnie i cukiernia, zatrudniające ponad 450 osób, stawiają nas w rzędzie poważnie liczących się firm na lubelskim rynku biznesowym.
– Co na to konkurencja?
– Ten temat, oczywiście, spędza sen z oczu. Na szczęście warunki są jasne – co miało powstać z sieciowych marketów już powstało, wiemy więc czym dysponują i z czym wychodzą na rynek. I na to trzeba znaleźć sposób. Diabeł tkwi w szczegółach, choć nie takie one znów małe. Nasza broń to jakość towaru i obsługi. Ale także wygoda, gdyż zawsze jesteśmy pod ręką. Może grają tu też pewną rolę sentymenty bo przecież obsługiwaliśmy i obsługujemy całe pokolenia. Nie bez kozery skrót LSS od nazwy Lubelska Spółdzielnia Spożywców rozwijamy też jako Lubiana – Sprawdzona – Solidna.
– Zatem tradycja zobowiązuje.
– Odpowiem nie wprost, zaczynając od tego, że spółdzielczość to przede wszystkim idea służby dla społeczeństwa. I to jest ta sól ziemi. Pracujemy dla zysku – jasne, lecz równocześnie stanowimy pewną wspólnotę wyrosłą właśnie na tej tradycji. Naszych dwa i pół tysiąca członków wiążą z sobą nie tylko wypłaty dywidendy czy karty rabatowe ale przede wszystkim wiele wspólnie realizowanych inicjatyw. To spotkania, wyjazdy turystyczne, ale też udział w przedsięwzięciach na rzecz miasta. Wspieramy projekty organizacji społecznych, klubów sportowych, szkół, uczestniczymy w imprezach kulturalnych. Tu znów muszę się pochwalić, że na przykład na dorocznym święcie chleba dorocznie zbieramy nagrody za nasze produkty. I jeszcze raz wrócimy do tradycji – nasze pieczywo robimy na tradycyjnych recepturach. To po prostu musi smakować i – co widać po sprzedaży – smakuje.
Co zaś do zobowiązań – myślę że potrafimy im sprostać. Zamiast zapewnień dowody, choćby takie jak te najświeższe czyli Lubelski Orzeł Biznesu za całokształt działalności czy Dyplom Polskiego Producenta Żywności certyfikowany przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
– Czy praca u was przyciąga młodych?
– U nas pracuje się długo, nie ma szybkiej rotacji. Ale w ostatnich latach przybyło młodych. Oni się sprawdzają. Swego czasu urząd pracy przysłał mi 14 praktykantów. Przypadliśmy sobie do gustu. Wszyscy zostali. A swoją drogą rynek pracy w Lublinie to trudny temat. My ludzi nie rozpieszczamy płacowo, dajemy jednak stabilność, fundusz socjalny i chyba dość sympatyczną atmosferę pracy czyli, że powtórzę, to wszystko co ma swoje źródło w założeniach spółdzielczości.
– Jak idą przygotowania do jubileuszu?
– Jak wszystko u nas – spokojnie i planowo. Na pewno cenną, zapewne także dla historyków, rzeczą będzie specjalne wydawnictwo – dobrze udokumentowana i bogato ilustrowana kronika "100 lat Lubelskiej Spółdzielni Spożywców". O izbie pamięci nie wspominam – mamy ją od dawna. Oczywiście liczymy na zawsze pełnych werwy naszych seniorów. Ta "dojrzała młodzież" spotykająca się aktywnie co dwa tygodnie i corocznie wyruszająca na wojaże po Polsce na majówkę seniorów to przecież żywa tradycja. Mówię tu też o sobie. Do niedawna jeszcze byłem honorowym członkiem klubu seniora. Teraz dorosłem wiekowo do roli członka rzeczywistego.
– Czego życzyć dostojnej Stulatce u progu drugiego stulecia?
– Nie zapominajmy, że ta stulatka jest całkiem żwawa i nowoczesna. Jako pierwsi w Lublinie wprowadziliśmy zakupy internetowe. Mało kto dziś o tym pamięta, że w tej formule sprzedaży byliśmy tu prekursorami. A co ciekawe – od razu chwyciło. Szły nawet zamówienia z Ameryki od Polonusów dla tutaj mieszkających rodzin. Czy muszę wobec tego dodawać, że od dawna mamy wszystko skomputeryzowane – i biuro, i placówki handlowe. Ani nam się też śni spoczynek na jubileuszowych laurach. Planujemy dwa duże zadania inwestycyjne związane z modernizacją, a może i budową nowych obiektów w miejsce już istniejących. Na pewno więc przydałyby się dodatkowe środki na rozwój i modernizację majątku trwałego. Ale tu spokojnie, kredytów brać nie lubimy wychodząc z zasady, że tak krawiec kraje jak materii mu staje. A co do życzeń – jedno skromne – by nam w naszej spółdzielczej pracy nie przeszkadzano. Bo z resztą damy sobie radę. Chęci do pracy nam nie brak, potrafimy robić to co robimy no i mamy w końcu nie byle jakie doświadczenie.