Wywiad Prezesa BCC o spółdzielczości i firmach z sektora MSP
W „Kurierze Porannym" z 11 stycznia br. ukazał się wywiad z Markiem Goliszewskim, prezesem Business Centre Club w Warszawie, który mówił m.in. o spółdzielczości i firmach z sektora MSP. Wywiad, zatytułowany: „Potrzeba wielu zmian, żeby Polska stała się potęgą", przeprowadziła redaktor Maryla Pawlak-Żalikowska.
Z uwagi na interesującą nas tematykę, wywiad ten prezentujemy w całości. Oto jego treść.
– „Kurier Poranny": W 2022 roku będziemy wśród 20 najbogatszych krajów świata. Wierzy pan w tę prognozę premiera Donalda Tuska?
– Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club: Dobrze by było. Ale obawiam się, że tak nie będzie, głównie ze względu na zabieg z OFE. Przejęcie tych pieniędzy da rządowi oddech na dwa, trzy lata, żeby jakoś załatać deficyt i dług publiczny, Da możliwości inwestowania. Natomiast generalnie stworzy dług ukryty wobec przyszłych emerytów i rencistów, który urośnie do horrendalnych rozmiarów. Co oznacza, że emerytury będą niższe, a państwo dalej będzie się zadłużać.
Nam jest potrzebne przeprowadzenie głębokich, prawdziwych reform. Przede wszystkim redukcja kosztów stałych, na które składają się np. dotacje do systemu emerytalnego, ZUS, FUS itd. Zniesienie przywilejów emerytalnych jest niezbędne. Dziś informatyk zarabia mniej niż górnik... Jeżeli nie zredukujemy kosztów stałych, to obawiam się, że polska gospodarka będzie szła w przeciwną stronę niż wytycza to diagnoza premiera.
– Nie zaskoczyła mnie pana odpowiedź. Zwłaszcza po lekturze oceny polskiej gospodarki dokonanej przez Gabinet Cieni BCC w miniony wtorek. W skali 0-5 premier Tusk dostał od was 1 punkt. Bardzo krytycznie oceniliście też politykę państwa wobec spółdzielczości. Zainteresował mnie ten temat nie bez przyczyny: podlaskie to spółdzielczość mleczarska najsilniejsza w kraju i największe w Polsce PSS Społem Białystok. Czy pana zdaniem to perspektywiczna forma rozwoju przedsiębiorczości?
– To olbrzymi segment gospodarki. Kiedyś był ze zrozumiałych względów większy potem nastała gospodarka kapitalistyczna, a spółdzielnie mają trochę inne cele niż spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. To dziś ciągle niedostrzegany przez rząd olbrzymi sektor, który może produkować i taniej, i bardzo dużo, i zaspokajać potrzeby konsumentów w regionach pozbawionych wielkiego przemysłu. My nadaliśmy specjalną rangę spółdzielczości: powołaliśmy w BCC w Gabinecie Cieni ministra ds. spółdzielczości i postulujemy zniesienie obecnej ustawy o spółdzielczości i stworzenie nowej przy udziale spółdzielców. Mam nadzieje, że to wyjdzie. Ale z naszym rządem rozmawia się trudno, o ile się w ogóle rozmawia. Na razie nagłaśniamy pewne sprawy.
Przykładowo proponujemy, żeby rząd traktował spółdzielczość równoprawnie gospodarczo, tak jak np. spółki kapitałowe, likwidując dyskryminację podatkową (podwójne opodatkowanie) czy dyskryminację w dostępie do funduszy unijnych.
Myślę, że tak, jak kropla drąży skałę, nie siłą a powolnym spadaniem, my też doprowadzimy do tego, że sektor spółdzielczości uzyska należne miejsce w ustawodawstwie i będzie odgrywał coraz ważniejszą rolę w życiu gospodarczym kraju i konsumentów. Do tego został przecież powołany. A ceny w Polsce nie są niskie. Zarobki z kolei niestety tak.
– Jednym z postulatów BCC jest też, aby w prawie zamówień publicznych znalazł się zapis, śladem innych krajów UE, preferencji dla polskich firm z sektora MSP. Dlaczego uważacie, że jest to takie istotne?
– Ustawa o zamówieniach publicznych ciągle pozostaje ustawą, która w latach 2012-2013 doprowadziła do bankructwa około 250 małych firm. Dostawców i podwykonawców wielkich firm, które zresztą też upadły. Walczymy m.in. o to, żeby u nas stosować procedury realizacji inwestycji FIDIC – czyli ogólne warunki realizacji umów, które obowiązują w UE.
U nas dyrektywa europejska na ten temat została przerobiona na polski w taki sposób, że kryterium najniższej ceny decyduje o wszystkim. Nikt nie patrzy na możliwości danego wykonawcy czy podwykonawcy. A już zwłaszcza urzędnicy bojący się podejmować jakiekolwiek ryzyko decyzyjne. Chcemy to uporządkować i dać tymi przepisami większe szanse naszym małym i średnim firmom, które przecież w 90 procentach tworzą dochód narodowy. Żeby bardziej zaangażować polski kapitał w te procesy inwestycyjne.
– Od lat wszystkie organizacje przedsiębiorców postulują uproszczenie systemu podatkowego i poprawienie jego jakości. Ale nic w tym względzie się nie zmienia. Nie ma pan wrażenia, że politycy albo nie liczą się z przedsiębiorcami, albo może są niekompetentni?
– Nasze państwo jest zadłużone w kraju i zagranicą na 950 mld zł. Deficyt finansów publicznych sięgnie prawdopodobnie 70 mld zł. Stąd minister Rostowski powymyślał szereg przedsięwzięć mających na celu wydrenowanie pieniędzy również z sektora przedsiębiorstw Obecnie podatki w Polsce, te nominalne, nie są najwyższe w Europie, ale poza tymi stawkami jest szereg wyłączeń. Albo takich mechanizmów, jak zamrożenie progów podatkowych, co przy wahaniach kursów walutowych czy inflacji powoduje, że de facto te podatki są zdecydowanie wyższe. Albo ulga inwestycyjna – w innych krajach jest bardzo wysoka i pozwala zmniejszyć obciążenia fiskalne, a u nas jest bardzo niska.
U każdego obywatela przejawia się to choćby w ten sposób, że jeśli pani chciałaby mnie zatrudnić u siebie w firmie, to moja płaca w koszcie, który musi pani ponieść, to zaledwie 50 proc. Druga połowa idzie do budżetu państwa w postaci podatków, składek ZUS, zdrowotnej, rentowej, funduszy gwarantowanych świadczeń pracowniczych itd. I tam te pieniądze niestety w dużym stopniu się marnują Są np. wyłudzane przez fałszywych bezrobotnych. Ten system trzeba więc zdecydowanie poprawić.
– Właśnie o tym mówię... Czy nie jest to jak wołanie na puszczy?
– I tak i nie. Udało się jednak załatwić wiele rzeczy, o których może nie wie szeroka publiczność. Proszę zauważyć, że podatek CIT został jednak obniżony przez socjalistycznego premiera Leszka Milera z 32 do 19 procent. To była zasługa działań, jakie prowadzimy Czyli to się zmienia, ale na pewno nie w tempie dostatecznym, żeby zrealizować ową wizję Donalda Tuska, że Polska w 2022 roku będzie potęgą gospodarczą.
– 25 stycznia odbędzie się już 24. Gala Liderów Polskiego Biznesu, rankingu BCC. Obserwując nasze firmy, jak oceniłby pan ich obecną kondycję?
– Gala pokaże przede wszystkim firmy, które mimo czasów kryzysu robią jeszcze coś więcej niż tylko radzą sobie finansowo. One były zaradne, pracowite, punktualne w swoich zobowiązaniach, solidne dzięki temu nie tylko przetrwały, ale jeszcze nie zwalniały pracowników. Wychodziły na zewnątrz Polski i tam sprzedawały swoje towary czy usługi. W 2013 roku eksport był większy od importu o ok. 5 mld zł. To bardzo znaczące pieniądze.
Czyli Polak jednak potrafi. I takich właśnie przedsiębiorców chcemy pokazać.