krs coop facebook
Serwis Informacyjny Społem

aaa
Kolejna Konferencja „SPOŁEM 2024" już za nami!
aaa
SYSTEM KAUCYJNY - PRAKTYCZNE WSKAZÓWKI DOTYCZĄCE WDRAŻANIA NOWYCH PRZEPISÓW
Zapraszamy na spotkanie z ekspertem!
aaa
Nowo wyremontowany sklep „Społem" Powszechnej Spółdzielni Spożywców w Białej Podlaskiej
aaa
Pierwsze posiedzenie zgromadzenia ogólnego KRS
Wzięło w nim udział 99 ze 102 delegatów wybranych na VII Kongresie. Zgromadzenie wybrało Zarząd Krajowej Rady Spółdzielczej, Prezydium Zgromadzenia...
aaa
W dniach 22-23 stycznia 2024 r. obradował VII Kongres Spółdzielczości, który jest najwyższym organem samorządu spółdzielczego w Polsce.
Copyright by KZRSS "Społem"

Wywiad Prezesa „Społem" PSS „Robotnik w Zamościu dla „Tygodnika Zamojskiego"

Kategoria: SERWIS INFORMACYJNY SPOŁEM NR I/2016 Opublikowano: piątek, 29, styczeń 2016

W dniu 27 stycznia br. „Tygodnik Zamojski", w dziale: „Rozmowa Tygodnia" opublikował wywiad z Marią Wawrzaszek-Gruszką – prezesem „Społem" Powszechnej Spółdzielni Spożywców „Robotnik" w Zamościu. Wywiad, zatytułowany: „Dobijanie polskiego handlu", przeprowadziła redaktor Anna Rudy.

Poniżej prezentujemy treść tego wywiadu.
– Lokalne sklepy i sieci handlowe jeszcze do niedawna stawiały czoła coraz silniejszej konkurencji ze strony hipermarketów. Jednak ogólnopolskie sieci otwierają wciąż nowe placówki. Jak sobie z tym radzicie?
– Rok 2015 był kolejnym, w którym otwierano nowe, duże sklepy. Działalność rozpoczęła np. największa „Biedronka" w województwie lubelskim, o powierzchni 1.800 mkw., dziewiąta w Zamościu, pierwszy sklep sieci „Aldik", przybyło wiele drobniejszych punktów konkurencyjnych. Bronimy się wszelkimi metodami, m.in. wprowadziliśmy nowy program lojalnościowy dla klientów, zwiększamy ilość i wartość promocji cenowych. W efekcie do końca 2015 r. udawało nam się zatrzymać klientów w naszych sklepach, wzrastała wartość ich zakupów. Skutecznie walczyliśmy z konkurencją, wzrastała sprzedaż i produkcja w piekarniach, mieliśmy ok. 1 mln zł zysku. „Społem" przez ostatnich 20 lat wypracowywało zysk oraz w każdym roku zwiększało przychody ze sprzedaży.
– A inni lokalni handlowcy?
– Wszyscy twierdzimy, że z każdym rokiem jest trudniej. Liczba mieszkańców Zamościa nie wzrasta, miejsc pracy nie przybywa, a podmiotów handlowych jest coraz więcej. Narzekamy więc coraz bardziej, zwłaszcza że w budowie są kolejne markety, np. w obrębie byłego dworca PKS. Z przerażeniem spoglądamy więc na 2016 r., nie tylko z powodu dużo za dużej konkurencji, ale też nowego podatku, który na sklepy chce nałożyć rząd.
– Dlaczego warto ocalić lokalny handel?
– Ratowanie rodzimego handlu ma bardzo duże znaczenie. Kiedy otwierane są nowe markety, pokazywane są tylko pozytywy, mówi się o tym, że powstały nowe miejsca pracy. Tylko że nikt nie wspomina o tym, ile wskutek tego zamyka się małych sklepów, jak bardzo ograniczają one działalność. My to obserwujemy z innej strony – sprzedajemy pieczywo do małych sklepów detalicznych i widzimy, jak zmniejszają zamówienia. I to jest właśnie utrata miejsc pracy – w tych małych, średnich sklepikach handlu rodzinnego.
– Czy można sobie wyobrazić, że na rynku zostaną tylko duże sieciówki, same „Lidle" i „Biedronki"? Co wówczas stałoby się z cenami?
– Gdybamy w tej chwili... Różnego rodzaju doświadczenia pokazują jednak, że jeśli znika większa część konkurencji, reszta staje się panem rynku. Gdyby znikł handel mały, rodzimy, drobnodetaliczny, czego sobie nie wyobrażam, należy sądzić, że ceny w pozostałych sklepach by wzrosły. Poza tym duże sieci nie zapewniają pełnego zaopatrzenia w świeże produkty: nabiał, mięso, wędliny, drób, owoce i warzywa. To są towary, których my sprzedajemy najwięcej.
– A podatek od hipermarketów? Jak wpłynie na handel i układ sił na rynku?
– Jestem zbulwersowana poniedziałkowymi doniesieniami z Ministerstwa Finansów. Wynika z nich, że podatku nie zapłacą jedynie sklepy, które osiągają obroty mniejsze niż 1,5 mln zł miesięcznie. To ochrona jedynie dla bardzo małych, drobnodetalicznych sklepów. Dla nas jednak to będzie potężne obciążenie finansowe. Wyliczyłam naprędce, że będziemy musieli zapłacić w skali roku ok. 800 tys. zł. Ten podatek zje więc niemal cały nasz zysk.
– A przecież takie sklepy jak „Społem" nie zaliczają się do wielkopowierzchniowych.
– Oczywiście, i dlatego nie jest to podatek od hipermarketów, jak zapowiadano, wprowadzając w błąd opinię publiczną. To po prostu podatek obrotowy od sprzedaży detalicznej, liczony według stawek progresywnych. Jednym z celów wprowadzenia go miało być zrównanie szans podmiotów dużych, średnich i małych, ale nic takiego nie nastąpi.
– Podatek uderzy najbardziej w średnie, lokalne sklepy?
– Tak, bo duże sieci kupują ogromne partie towaru dla swoich placówek w całej Polsce, mogą negocjować ceny z dostawcami, a nawet podnieść nieznacznie ceny, co będzie mało zauważalne. My z naszymi 21 sklepami nie możemy się równać z nimi.
Przez ostatnie lata rozwijaliśmy się, zwiększaliśmy powierzchnię sprzedaży, dostosowywaliśmy się do poziomu europejskiego, gwarantując bezpieczeństwo 370 zatrudnianym przez nas osobom. Już teraz w skali roku odprowadzamy 2,4 mln zł różnych podatków i opłat, także lokalnych. Teraz obciążenia mają wzrosnąć o jedną trzecią. To bardzo dużo. Zastawiono na handlowców wiele pułapek w nowym podatku. Na przykład sprzedaż weekendowa ma być objęta najwyższą stawką podatku, w wysokości 1 ,9 proc. A przecież Polacy najwięcej zakupów robią w soboty.
– Jakie skutki przyniesie podatek?
– W latach 90., gdy zaczynała się gospodarka wolnorynkowa, polski handel był „topiony" przez napływający kapitał zagraniczny. Państwo nie stworzyło żadnych regulacji, które by nas chroniły, jak uczyniono w innych krajach. Firmy, które obroniły się same, wypłynęły, wyłożyły ogromne pieniądze na inwestycje – tak jak nasza – w zamian dostają podatek, który znowu będzie nas „podtapiać". To drugi etap „dobijania" polskiego handlu.